ICEBUG Winter Trail
Jadąc w kierunku Nowego Targu już wiedziałem, że będzie to super impreza. Mimo, iż zawody w nazwie miały słowo „Winter”, brak najmniejszego śladu śniegu za oknem świadczył, że chyba nie będą tak całkiem zimowe. Jednak widok ośnieżonych Tatr i Babiej Góry, roztaczający się z serpentyn „Zakopianki” w okolicach Rabki, napawał optymizmem. Po dojechaniu do biura zawodów, które mieściło się przy stoku narciarskim „Długa Polana” – wszystko stało się jasne. Będą to jak najbardziej zimowe zawody.
Pakiet startowy i formuła zawodów
Na „ICEBUG Winter Trail” zapisało się ponad 350 osób, zaskakując organizatorów, którzy musieli powiększyć pule numerów startowych. Biuro zawodów mieściło się zaraz obok linii start-meta. Odbieranie pakietów odbyło się bardzo sprawnie, mimo, iż temperatura oscylowała w okolicy -7°C. Opłata startowa na ten bieg rozpoczynała się już od 65 zł, a sam pakiet startowy oferował bardzo dużo.
Oprócz niezapomnianych chwil na trasie, gwarantował on bezrękawnik z polaru oraz chustę typu „Buff” z logo głównego sponsora w kilku kolorach do wyboru.
Zawody odbyły się w dwojakiej formule. Pierwszy z nich, „BIEG GÓRSKI”, w którym brałem udział, to ponad 16 km bieg z Długiej Polany dookoła Turbacza i z powrotem. Suma wzniesień na trasie biegu to około 770m.
Drugi, 6 godzinny bieg z mapą, został rozegrany w formie rogainingu (pieszy scorelauf) z limitem czasu 6 godzin. W terenie rozstawionych było 20 punktów kontrolnych o różnej punktacji przeliczeniowej. Zadaniem zawodnika było zdobycie, w ciągu limitu czasu, jak największą ilość punktów przeliczeniowych i powrócenie na metę.
Start
Punktualnie o 10:00, w promieniach słońca i przy bezchmurnym niebie, ruszyliśmy do biegu. Na początku trasa wiodła asfaltową drogą, co powodowało, iż połowa zawodników zaczęła „stepować”. To dzięki nakładkom antypoślizgowym lub kolcom zainstalowanym w ich obuwiu. Już po kilkuset metrach dźwięk ten ucichł i mogliśmy się zmierzyć z pierwszym poważnym podbiegiem.
Tutaj muszę pochwalić organizatorów za to, iż 20cm warstwa świeżego śniegu, została przetarta wcześniej przez quady. Dzięki temu, szanse na udany, a przede wszystkim bezpieczny dzień, miał każdy. Cała trasa była bardzo dobrze oznakowana za pomocą taśm, znaków, a także pomarańczowych strzałek namalowanych na śniegu.
Pięciokilometrowy odcinek, który cały czas był pod górę, wynagrodzony został widokiem na ośnieżone szczyty Tatr, z których opadały poranne mgły. Bez dłuższej chwili namysłu kamera poszła w ruch. Dwudziestosekundowy filmik nagrany – można biec dalej. Po lekkim zbiegu, przyszła pora na niestromy podbieg pod kopułę szczytową najwyższego punktu w Gorcach – Turbacz. Tutaj napotkałem kilkoro uczestników biegu na orientację z uwieszonymi na szyi mapami nawigacyjnymi.
Szczyt obiegliśmy dookoła w kierunku Schroniska PTTK, czego osobiście bardzo żałuję, bo byłby to kolejny szczyt do Zimowej Korony Gór Polski. Mówi się trudno i po kolejnych czterech kilometrach przyszła pora na szybką regenerację.
Będąc na 7 kilometrze, widzieliśmy zawodników, którzy zdążyli go obiec. Tutaj droga z odcinka dwukierunkowego zamieniała się w dwie jedno-kierunkowe. W lewo dla tych, co do góry, w prawo dla tych, co zdążyli już przebiec 10 km.
Na dziewiątym kilometrze, przy schronisku mieścił się punkt odżywiania, na stołach którego była ciepła herbata, soki, owoce, czekolada… i na pewno coś jeszcze, ale minąłem go tak szybko, że więcej nie zarejestrowałem.
10 kilometrów w nogach, teraz tylko w dół. Dobrze ubity szlak, choć w niektórych miejscach dość stromy, nie nastręczał problemów nawet tym, którzy byli mniej rozważni i na nogach mieli buty na asfalt. Tutaj była pomocna moja tajna broń – buty z kolcami. Nie pamiętam ilu, ale chyba około 20 zawodników minąłem właśnie na odcinku powrotnym.
Na piętnastym kilometrze wolontariuszka jednak bardzo szybko zdjęła uśmiech z moich ust słowami „Jeszcze tylko kilometr pod górę i później 500 do mety…”
Ostatni podbieg, mimo, iż wcale nie taki stromy, był jednak bardzo wyczerpujący. Ale kiedy z jego szczytu zobaczyłem również szczyt stoku, który był ostatnią prostą do mety, uśmiech znowu powrócił.
Meta
Na mecie czekał dla wszystkich bardzo fajny medal oraz super posiłek regeneracyjny. Kawał dużej kiełbasy z grilla i do wyboru kawa, herbata lub piwo.
Dla zwolenników napojów ciepłych nawet grzane piwo.
Pierwszy, na niej, zameldował się Bartosz Gorczyca z wynikiem 01:12:09, zaskakując tym nawet samych organizatorów. Niespełna 12 minut później dobiegła pierwsza kobieta, Dominika Wiśniewska-Ulfik, uzyskując czas 01:24:41.
Imprezę oceniam bardzo dobrze. Dopisała również pogoda. Bieg, dzięki wcześniejszym opadom śniegu, miał klimat typowo zimowy. Super atmosfera i szczęście 338 osób przekraczających metę było nie do zapomnienia.
Biegi górskie mają specyficzny klimat, który ciężko opisać, zresztą sami zobaczcie na filmie i w galerii zdjęć.
Wyniki biegu górskiego
Kobiety
1. Dominika Wiśniewska-Ulfik – RDM Montrail Team / SKB Kraśnik – 01:24:41
2. Olga Łyjak – Kancelaria Adwokacka – 01:34:51
3. Agnieszka Faron – NORAFSPORT – 01:42:44
Mężczyźni
1. Bartosz Gorczyca – 01:12:09
2. Daniel Wosik – RMD Montrail Team – 01:16:02
3. Michał Garbacik – WKS Wawel – 01:17:03
Pełne wyniki dostępne są tutaj.
Galeria
Film
Komentarze